Partnerzy:

Znajdź mnie na:

Copyright 2019 | All rights reserved

WROĆ DO BLOGA


Wyprawy

28 października 2020

Przez Monte Rosa na Mont Blanc 4810m

Miał być Kazbek a wyszedł Mont Blanc

     W planach na ten rok mieliśmy wejście na Kazbek o wysokości 5047 m.n.p.m. ale plany nasze (jak i większości ludzi) pokrzyżowała epidemia COVID-19. Pilnie śledziliśmy od jej początku jak się rozwija sytuacja w Polsce, Europie oraz Gruzji. Niestety zamknięte granice Gruzji zmusiły nas do weryfikacji planów. Z uwagi na mniejszą ilość turystów na popularnych szlakach w Alpach właśnie przez epidemię  postanowiliśmy, że naszym celem będzie Mont Blanc – najwyższy szczyt Europy oraz dla aklimatyzacji masyw Monte Rosa.

     Na Mont Blanc prowadzi kilka dróg. My wahaliśmy się miedzy drogą włoską albo drogą Goûter od strony francuskiej. Z uwagi na mocno wytopiony lodowiec od strony włoskiej i możliwość, że nie znajdziemy przejścia miedzy szczelinami wybraliśmy drogę Goûter.  

 

Plan wyjazdu

 

     Pogoda na wyjeździe zweryfikowała nasze plany co do ilości czasu spędzonego w górach, ale koniec końców wyjazd wyglądał następująco:

 

  • 4 września – Wyjazd z polski i dojazd do Staffal,
  • 5 września – Wjazd kolejką oraz dojście pod schronisko Capanna Gnifetti 3647 m oraz rozbicie namiotów,
  • 6 września - akcja górska w masywie Monte Rosa,
  • 6-7- września – przejazd i odpoczynek w Chamonix,
  • 8-10 września – wejście na Mont Blanc 4810m.,
  • 10-13 września - Odpoczynek (via ferraty) w Arco i powrót do kraju.

 

Monte Rosa  - Dojazd do Staffal

 

     Szczyty w Masywie Monte Rosa można zdobywać zarówno od północy czyli od strony szwajcarskiej oraz od południa czyli strony włoskiej. Z uwagi na to, że Szwajcaria jest bardzo drogim krajem oraz od ich strony jest zakaz biwakowania w namiotach, postanowiliśmy zacząć naszą akcję górską we Włoszech. Bardzo dobrym miejscem wypadowym jest miejscowość Staffal. Auto można zostawić za darmo na parkingu ośrodka narciarskiego i wybrać podejście na nogach lub wjazd kolejką. 

 

Dojście do schroniska Capanna Gnifetti 3647m.

 

     Z uwagi na to, że większość osób ekipy była już w tym rejonie, zdecydowaliśmy się na wjazd wyciągiem do Punta Indren na wysokość 3260 m. Za cenę 40 euro (przejazd w 2 strony). W kasie dowiedzieliśmy się, że ostatni zjazd koleją miał się odbyć 6 września (niedziela). W pobliżu górnej stacji kolejki znajduje się rozwidlenie szlaków. Można iść wprost na szczyt Piramide Vincent oraz wybrać drogę do schroniska Capanna Gnifetti lub Mantova. My wybraliśmy podejście ciekawym zabezpieczonym w grube liny szlakiem do schroniska Capanna Gnifetti na wysokości 3647 m.

     W miejscu gdzie kończy się strome podejście i dochodzi się do krawędzi lodowca z widokiem na schronisko po lewej stronie są przygotowane miejsca pod namioty otoczone murkami z kamieni. To miejsce wybraliśmy jako nasz BaseCamp na dalsze wypady w góry. Do obu schronisk jest około 20-30 min drogi w łatwym terenie. Po rozbiciu namiotów wybraliśmy się do schroniska by uzupełnić minerały w płynie oraz aby nabrać wysokości (aklimatyzacji) i ustalić plan działania na następne dni. 

 

Wschód słońca na Piramide Vincet

 

     Odpoczywając w schronisku Capanna Gnifetti oraz po sprawdzeniu prognozy pogody ustaliliśmy, że wstaniemy o godzinie 3:30  i po śniadaniu wystartujemy na szczyt Piramide Vincent. W nocy temperatura spadła do około -7°C wiec namiot był pokryty szronem a woda pozostawiona na zewnątrz zaczęła zamarzać. Udało się nam wyruszyć około 4 nad ranem. W świetle czołówek doszliśmy na skraj lodowca, gdzie związaliśmy się liną i weszliśmy na  wydeptany szlak po lodowcu. Droga prowadzi między szczelinami (niektóre są naprawdę ogromnych rozmiarów) oraz wiszących przy drodze seraków, które robią niesamowite wrażenie. Po przejściu obszaru gdzie jest najwięcej szczelin droga na Piramide Vincet odbija w prawo na wysokości około 4000 m. Na szczycie na wysokości 4215 m zameldowaliśmy się o godzinie 6:50. To był ostatni moment byśmy mogli zobaczyć zapierający dech w piersiach wschód słońca. 

 

Balmenhorn oraz Ludwigshöhe

 

     Po obejrzeniu wschodu słońca zrobiliśmy wiele sesji zdjęciowych. Każdy z nas czuł się bardzo dobrze, nie miał objawów choroby wysokościowej co pozwoliło nam na wejście na kolejne szczyty. Kolejnym szczytem jest Balmenhorn o wysokości 4167 m, na którym znajduje się schron (miejsce na około 6 osób) oraz figura Jezusa. Samo wejście na tę skałę wystającą z lodowca jest zabezpieczone grubą liną oraz stalowymi stopniami. Siedząc na skale w ciepłych promieniach słońca zrobiliśmy sobie przerwę na uzupełnienie płynów, co jest bardzo ważne na dużych wysokościach. Następnie chcieliśmy wejść na szczyt Corno Nero, które znajduje się bardzo blisko ale dowiedzieliśmy się od osób wracających, że wejście jest tam bardzo utrudnione z uwagi na stromą oblodzoną ścianę (potrzebne by były dwa czekany do wspinaczki lodowej, których nie posiadaliśmy). Wybraliśmy zatem inny cel jakim jest Ludwigshöhe o wysokości 4341 m. Podejście jest strome oraz miejscami oblodzone (jeden trudny fragment gdzie trzeba zachować dużą ostrożność).

Z uwagi na to oblodzone miejsce polecam ten szczyt osobom, które mają doświadczenie w poruszaniu się w rakach i z czekanem. 

Aby uniknąć zapadnia się w roztopionym śniegu w godzinach popołudniowych oraz większego ryzyka wpadnięcia do szczeliny na lodowcu, zdecydowaliśmy wrócić do schroniska.  Do Capanna Gnifetti dotarliśmy około godziny 12. Po wzniesieniu toastu za zdobycie 3 ciekawych szczytów sprawdziliśmy prognozę pogody dla rejonu Monte Rosa jak zapowiada się pogoda na wyprawę na Monte Blanc. Niestety prognoza nie zapowiadała się dobrze…

 

Początek wyprawy na Mont Blanc 4810m.

 

     Po zaaklimatyzowaniu, siedząc w schronisku Capanna Gnifetti, znając prognozę zdecydowaliśmy zakończyć akcję górską. Chcieliśmy też wykorzystać ostatni możliwy zjazd wyciągiem i przenieść się do Chamonix.

 

Odpoczynek w Chamonix

 

     Po przejeździe przez tunel pod Mont Blanc (opłata 58 euro za przejazd w 2 strony) do Chamonix rozbiliśmy się na polu namiotowym Les Arolles gdzie cena za osobę wychodziła około 15 euro za dzień. Spotkaliśmy na miejsu sporo ludzi z Ukrainy oraz Polski, którzy przygotowywali się również na zdobycie Mont Blanc, ale w inny sposób niż my. Oni uważali ze wjazd koleją na Aiguille du Midi na wysokość 3778 m i spędzenie tam kilku godzin wystarczy aby się zaaklimatyzować. Mając sporo czasu wolnego oraz piękną pogodę zdecydowaliśmy się zwiedzieć miasteczko, które jest mekką wspinaczy górskich.

 

Podejście na Mont Blanc – Tete Rousse

 

     Aby się dostać do schroniska i namiotów Tete dojechaliśmy do Saint Gervais (docelowo mieliśmy dojechać do Le Fayet, skąd startuje Le Tramway du Mont-Blanc, ale pomyliliśmy zjazdy).  Cena za przejazd tym zabytkowym tramwajem w górskiej scenerii to 39 euro w dwie strony. Przygoda trwa około godziny.

Z końcowej stacji kolejki - Nid d'Aigle do schroniska Tete Rousse podchodzi się początkowo po piargach, które przechodzą w strome, skaliste podejście gdzie zginęła Polka dwa lata temu, aż do lodowca przy schronisku. Czas podejścia to około 2,5 h.

Zgodnie z obowiązującymi przepisami we Francji aby wejść na Mont Blanc trzeba mieć wykupiony nocleg w jednym z dwóch schronisk (Goûter albo Tete Rousse).

Ceny noclegów w schronisku Goûter są bardzo wysokie i zaczynają się od około 80 euro.

Nie chcieliśmy zbytnio nadwyrężać naszego budżetu, a tak się złożyło, że miejsca noclegowe w schronisku Tete były zajęte, więc wybraliśmy nocleg w namiotach należących do schroniska na specjalnie przygotowanych platformach.

Cena od osoby za nocleg w namiocie to 30 euro.

Ważna rzeczą, o której trzeba pamiętać nocując w namiotach z Tete jest to, że w namiotach są łóżka ale bez karimat lub materacy co powoduje, że leżąc w śpiworze jest zimno, ponieważ nie ma izolacji od dołu!

 

Atak szczytowy - Mont Blanc

 

     Z uwagi na to, że  do przejścia mieliśmy ponad 1600 m przewyższenia (zegarek zliczył, że ze wszystkimi zejściami i podejściami w drodze na szczyt, przewyższenie wynosiło 2000 m) musieliśmy wyjść stosunkowo wcześnie i jako godzinę startu uznaliśmy 3 w nocy.

Na samym początku jakieś 30 min drogi od namiotów trzeba przekroczyć na wysokości 3340 m - najbardziej niebezpieczne miejsce na całej drodze na szczyt. Czyli Couloir du Goûter a potocznie nazywany Rolling Stones Couloir lub Death Couloir. Kuluar śmierci to żleb, którym spadają kamienie niekiedy wielkości telewizorów, które rozpędzone (żleb o nachyleniu do 48°) są jak pociski raniące lub zabijające często ludzi.

Zachęcam do obejrzenia filmiku.

Podejście do schroniska Goûter prowadzi obok żlebu oraz jest oznakowane kropkami farby odbijającej światło z czołówek. Jako pomoc w stromym terenie droga jest zabezpieczona stalowymi linami jak na via ferratach (jeden z przewodników francuskich powiedział, że powinienem się wpiąć do tych lin za pomocą lonży). Po 2,5 h podejścia doszliśmy do schroniska Goûter na wysokości 3835 m. Zrobiliśmy sobie krótką przerwę, przygotowaliśmy linę, którą się związaliśmy i ruszyliśmy w stronę szczytu. Samo podejście początkowe nie jest trudne i przebiega zboczem lodowca aż do wypłaszczenia terenu koło szczytu Dôme du Goûter na wysokości 4304 m.

Z tego miejsca kierujmy się do widocznego schronu Vallot i w prawo za schornem pionowo w górę zboczem wyszliśmy na grań. Od tego miejsca całą drogę na szczyt szliśmy prawie śnieżną granią, która czasami była bardzo stroma. Sam szczyt posiada przedwierzchołki co bardzo „dobija” podczas podejścia bo człowiek myśli, że to już koniec a tu wyłania się za nim kolejne podejście. Na tej wysokości jest około 50% mniej tlenu niż na poziomie morza i nawet przy naszej aklimatyzacji na wysokości 4300 m w masywie Monte Rosa powyżej wysokości 4500 m mocno odczuwaliśmy zmęczenie i niedotlenienie – dwie osoby odczuwały lekki ból głowy. Tempo na wysokości bliskiej 4800 m to około 20-30 kroków i przerwa bo człowiek nie potrafi złapać oddechu i ma zadyszkę. Na szczycie na wysokości 4810 m stanęliśmy o godzinie  10:50. Panorama na wysokie Alpy, piękna pogoda (choć wiatr dochodził do 40-50 km/h) oraz fakt zdobycia najwyższej góry Europy w pomieszaniu ze zmęczeniem i euforią wzbudził we mnie niesamowitą mieszankę uczuciową. Powrót przebiegł bardzo sprawnie i łącznie z odpoczynkiem w Goûter przy namiotach byliśmy o godzinie 16:00. Łącznie atak szczytowy zajął nam niecałe 13 h (dystans 22,5 km oraz przewyższenie 2000 m) co myślę, że jest świetnym wynikiem.

Następnego dnia po kolejnej nocy spędzonej w namiotach zeszliśmy do kolejki i wróciliśmy do samochodów, aby udać się na zasłużony odpoczynek. Jeżeli ktoś wraca kolejką w godzinach popołudniowych musi dokonać rezerwacji miejsc na daną godzinę.

 

Odpoczynek Arco

 

     Po powrocie do auta zdecydowaliśmy, że pojedziemy już w stronę Polski a po drodze zatrzymamy się nad jeziorem Garda a dokładniej w Arco gdzie skorzystamy z wakacyjnej pogody (temperatura 30°C) oraz aktywnie spędzimy czas na Via Ferratach lub wspinaczce w okolicach jeziora Garda.

 

Podsumowanie

 

     Góry, które zdobyliśmy na tym wyjeździe nie należą do „trudnych” gór choć to pojęcie względne i zależy od tego jak ktoś jest przygotowany do takiego wyjazdu (kondycyjnie jak i merytorycznie). W skali trudności te drogi, nie przekraczały poziomu PD+. Odnośnie samego wejścia na Mont Blanc jak najbardziej zachęcam do przeprowadzenia prawidłowej aklimatyzacji organizmu. To bardzo pomaga w poruszaniu się (szybkości oraz pewności ruchów) jak i prawdopodobieństwa zdobycia szczytu. Na swojej drodze spotkaliśmy kilka osób, które nie zrobiły tego poprawienie i niestety nie dane im było stanąć na szczycie.

Jeżeli ktoś się martwi o wydolność organizmu to polecam wykupienie noclegów w schronisku Goûter – to zawsze o 5h mniej wysiłku.

Zachęcam również aby Mont Blanc (choć jest nazywany łatwą górą) nie był pierwszym szczytem powyżej 4000 m na, który się chcecie wybrać.

Przy takich wyjazdach sprawą, która jest niesamowicie ważna to umiejętność poruszania się po lodowcu (obeznanie w poruszaniu się w rakach, hamowania czekanem w razie upadku, wiązania się liną oraz podstaw ratownictwa na lodowcu). Polecam odbycie kursu  Zimowej Turystyki Wysokogórskiej, które są przeprowadzane u nas w Tatrach np. w Dolinie 5 stawów oraz „Betlejemce”.

 

Zapraszam do galerii zdjęć z wyjazdu zarówno na szczyty Monte Rosa (Piramide Vincent i Ludwigshöhe) jak i samą galerie z wejścia na Mont Blanc. 

 

Powodzenia i do zobaczenia na szlaku